W 2022 roku kupiłem Philips Sonicare ProtectiveClean 4500, ponieważ oferowała ona wysoką wydajność w stosunku do ceny. Ponieważ moja dziewczyna i ja używamy tylko elektrycznej szczoteczki do zębów w domu i przełączamy się na ręczne szczotkowanie podczas podróży, pomyśleliśmy, że możemy zaoszczędzić trochę pieniędzy i podzielić się Sonicare. Z perspektywy czasu był to błąd. W ciągu ostatnich trzech lat udało nam się w ten sposób zużyć dwie szczoteczki elektryczne.
Oczywiście każde z nas miało własną główkę szczoteczki, co oznaczało zdejmowanie i ponowne zakładanie główki za każdym razem, gdy któreś z nas szczotkowało zęby. Po około 18 miesiącach pierwszy egzemplarz zawiódł: mniej więcej z dnia na dzień metalowy słupek mocujący główkę szczoteczki poluzował się, szczoteczka nagle stała się co najmniej dwa razy głośniejsza, a prawidłowe szczotkowanie nie było już możliwe.
Zrzuciliśmy to na karb pecha. Na szczęście urządzenie było jeszcze na gwarancji, więc wysłaliśmy je do serwisu. Zamiast naprawy otrzymaliśmy w zasadzie nową jednostkę, co było świetne. Ale około dwanaście miesięcy później to samo się powtórzyło - mocowanie główki szczoteczki poluzowało się, a cały mechanizm wibrował znacznie bardziej niż powinien. Założyliśmy, że musi to być wada tego modelu Philipsa, bez głębszego zastanowienia się nad sytuacją.
Bardziej realistycznym wyjaśnieniem jest jednak to, że elektryczne szczoteczki do zębów nie zostały zaprojektowane do wymiany główki dwa razy dziennie. Producenci zakładają, że każda osoba posiada własne urządzenie. Ciągłe ciągnięcie i pchanie wymagane do wymiany główki szczoteczki powoduje zaskakujące obciążenie mechaniczne wewnętrznych elementów. Z biegiem czasu obciążenie to prawdopodobnie wystarczy do uszkodzenia połączeń i zużycia szczoteczki do zębów od wewnątrz.
Wyciągnęliśmy więc wnioski i od tamtej pory nie kupiliśmy nowego. Ale kiedy w końcu zdecydujemy się go wymienić, każdy z nas otrzyma swój własny model. Na dłuższą metę może się to nawet okazać bardziej opłacalną opcją.


