Test Aristo Pico 740
Mały pikuś. Jako że staramy się, by nasz serwis był zawsze trendy i na fali, przygotowaliśmy dla naszych Czytelników recenzję nowości, która znajdzie się w sprzedaży w roku 2008. Aristo Pico 740 to przedstawiciel przenośnej drobnicy, której wróży się na przyszły rok karierę. Zobaczmy zatem, co może nas czekać.
Obudowa
Aristo Pico 740 (od piko - przedrostka jednostki miary, wyznaczającego ją na poziomie jednej bilionowej; była też taka enerdowska kolejka) idzie łatwo rozszyfrować, gdyż jest to komputerek (z góry przepraszamy za natrętne zdrobnienia - tu bez nich się nie obędzie) nader charakterystyczny. Można w nim rozpoznać NanoBooka firmy VIA, który został zaprojektowany i jest wytwarzany w koprodukcji z First International Computer (FIC).
Pierwszy komentarz, jaki ciśnie się na usta odnośnie tego urządzonka, to stwierdzenie marnotrawstwa przestrzeni. Wyświetlacz Pico nie zajmuje bowiem całej będącej do dyspozycji szerokości monitora, a jest zepchniętym na bok okienkiem, może i zasadniczym, ale nie absorbującym w pełni uwagi użytkownika.
Część normalnie przeznaczona w komputerach przenośnych na matrycę została bowiem podzielona tak, że jej prawy skraj to miejsce na moduł dodatkowy. W egzemplarzu testowym była to słuchawka bezprzewodowa z cyferblatem, służąca do prowadzenia rozmów w ramach telefonii VoIP (Skype, te sprawy).
Wskutek takiej ozdoby minilaptop Aristo wygląda trochę jak tanie radyjka z budzikiem rozdawane za gratisowo w ramach akcji promocyjnych.
To jednak tylko pozory. Słuchawka rzeczywiście nie wygląda apetycznie, ale po oględzinach z bliska nie sposób nazwać wzornictwa Pico archaicznym. Dzięki takim drobnym szczegółom jak suwak zwalniający słuchawkę (kiedy użyjemy go po raz pierwszy, możemy najeść się strachu, sądząc, że właśnie wyleciała nam matryca) czy miniaturowy touchpad wytworzone zostało wrażenie względnej nowoczesności, przystawania do naszych czasów. Projektanci postarali się zresztą o więcej fajnych drobiazgów. I tak jakiś czas uchodziło naszej uwadze, że Pico 740 posiada aktywną matrycę, z którą można współpracować piórkiem. To ostatnie zostało tak zgrabnie schowane w obudowie (lewy górny róg pokrywy ekranu), że absolutnie nie rzuca się w oczy.
Do budowy Pico zastosowano niezłej jakości materiały. Obudowa jest solidna z wyjątkiem zbyt mocno ażurowej przesłony wentylatora, która nieprzyzwoicie się ugina. Największe nasze zastrzeżenia wzbudził jednak chybotliwy akumulator, a to z racji rangi tego podzespołu. Zajmuje on sporą część szerokości obudowy, wchodząc między zawiasy (a także głośniki). Nie jest on na tyle niestabilny, żeby klekotać podczas przenoszenia. Jako że pomiędzy nim a spodem ekranu zieje spory (2 cm) prześwit, aż się prosi, by chwytać tam komputer podczas manipulowania nim. Wtedy jednak odczujemy, że akumulator jest poluzowany. Koniecznie trzeba też uważać na właściwe zapięcie baterii po jej zamocowaniu. Należy zastosować obie blokady, jako że poleganie tylko na jednej (tej automatycznej) może się skończyć tym, że akumulator po prostu wypadnie ze swojego miejsca. Jako że zmieni się wówczas środek ciężkości komputerka, może on nam wypaść z rąk i katastrofa gotowa.
Masywne zawiasy dobrze sprawdzają się w praktyce, gdyż ekranik chodzi na nich dość lekko, jednak akurat z takim oporem, by nie miał prawa się bujać. Kiedy zaś przymykamy ekran (brak mechanizmu ryglującego), ten nie trzaska.
Pico 740 jest należycie wyposażony w interfejsy. Na tym polu okazuje się lepszy od konkurentów - HTC Shift posiada bowiem tylko jeden port USB, natomiast Asus Eee PC potrafi dać na monitor zewnętrzny obraz gorszej, bo analogowej jakości (poprzez złącze VGA, a nie DVI).
Osprzęt
Biorąc pod uwagę rozmiary urządzenia, klawiatura to jeden z bardziej udanych elementów Aristo Pico 740. Oczywiście, nie ma nic za darmo, trzeba poświęcić nieco czasu na oswojenie się z takim drobiazgiem. Klawisze są w rzeczy samej na tyle maciupkie, że osoby o grubych palcach nie unikną (lub będzie to trudne) wciskania dwóch płytek naraz. Użytkownicy flegmatycznie dziobiący w klawisze będą sobie radzić najlepiej.
Największe problemy mieliśmy z przestawioną na lewy skraj jedynką ("1") i przeniesioną piętro wyżej tyldą ("~"), która pozwala niektórym na wprowadzanie polskich znaków. To ostatnie jest jak najbardziej możliwe, trzeba tylko zmusić umysł do sięgania po tyldę w mniej intuicyjne miejsce.
Nie doświadczyliśmy natomiast problemów ze zminiaturyzowanymi Altem, Enterem bądź klawiszem Backspace. Korzysta się z nich zupełnie przyjemnie, może tylko wymagają odejścia od pisania bezwzrokowego.
Część alfanumeryczna jest zbita, małe przyciski są gęsto naciukane. Zdarza się więc, że wciśniemy zły znak lub wręcz wpadniemy w cały błędny szereg. Okazuje się, że wszedł nam niechcący klawisz przesunięty a to w lewo, a to w prawo względem tego, który powinniśmy wstukać prawidłowo.
Żeby potwierdzić fakt, że klawiatura to nie fuszerka, dodajmy, iż strzałki plus "Fn" robią za "PageUp" i "PageDown". Uznaliśmy to za bardzo praktyczne rozwiązanie. W kontekście gospodarowania na małej przestrzeni przewijanie stron okazało się strzałem w dziesiątkę.
Klawisze są nieco galaretowate (chwieją się trochę na wszystkie strony), natomiast nie uświadczyliśmy jakiegoś zauważalnego uginania się całego instrumentu. Osobiście preferujemy klawisze bardziej soczyste, z lepszą odpowiedzią.
Pico 740 posiada touchpad. Mógłby on jednak posłużyć za encyklopedyczną definicję słowa "pikuś". Skoro pole powierzchni tabliczki (przyciski są niewiele mniejsze) ledwo przekracza 1 cal kwadratowy, nie może być dobrze. W praktyce okazało się, że gładzikiem można coś zdziałać, jednak wymaga to wysiłku.
Szybkie przeskakiwanie z jednego końca ekranu na drugi oraz przeciąganie okienek mogą nastręczać problemów. W tym pierwszym przypadku wymagane jest kilka a nawet kilkanaście mikromuśnięć. Jeżeli czas nas akurat nie goni, można się ceregielić.
Przytrzymanie lewego przycisku i szuranie po gładziku to już wyższa szkoła jazdy. Trzeba zaprząc do tego obie dłonie, ewentualnie palec wskazujący do kliknięcia i kciuk do muśnięć. Trudno wyobrazić sobie bardziej niewygodny układ i tak też jest w praktyce. Przeciąganie okienek i obiektów w systemie jest więc trudne. Tu uratuje nas już tylko myszka podłączona do portu USB.
Szkoda że konstruktorzy nie poszli po rozum do głowy i nie zaopatrzyli swojego dzieła w trackpoint, czyli alternatywny przyrząd wskazujący.
Obraz
Aristo Pico 740 posiada matrycę o przekątnej 7". Wyświetlacz ten może przypominać ekran kolorowego gameboya. Trzeba sobie uświadomić, że okienko, w które przyjdzie nam się wpatrywać ma wymiary 9 na 15,5 cm. Wyświetlacz oferuje wystarczający wybór pomiędzy rozdzielczościami 800x600, 1000x600 (ta najlepiej nadaje się do przeglądania stron internetowych) i 1024x768 pikseli. Zdecydowanie brakuje natomiast przełącznika rozdzielczości na obudowie, a także dinksu służącego do odwracania obrazu pomiędzy widokiem horyzontalnym i wertykalnym (z klawiatury Fn + F5). Obie te funkcje zapewnią nam tablety i urządzenia pracujące pod kontrolą Windows Mobile.
Matryca ma zadowalającą jasność maksymalną (183,8 cd/m²), jednak rozświetlenie nie jest równomierne. Kontrast jest słabiutki (wyraża się proporcją 167:1).
Z jakości obrazu można być wszelako zadowolonym. Kiedy oglądamy filmik lub uruchomimy dowolną aplikację, wszystko wygląda dość sympatycznie. Wychwyciliśmy jednak, że matryca Pico cierpi na chorobę "ziarnistości" (obraz jest jakby przyprószony kurzem, ma fakturę chropowatego papieru).
|
rozświetlenie: 0 %
Kąty widzenia w pionie są, nie będzie to chyba niespodzianką, słabe. Szybko uzyskujemy inwersję kolorów i tracimy na jakości. Co innego w poziomie. Tu komputerek Aristo prezentuje się dobrze. Można nawet powiedzieć, że liznął przynależności do laptopów z funkcją tabletu. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że mówimy o matrycy aktywnej, z którą można się komunikować będącym integralnym elementem całości piórkiem (rysikiem).
Na plus pisze się Pico okoliczność, że jego ekran jest łatwy do utrzymania w czystości.
Osiągi
Procesor VIA C7-M 1,2 GHz był do nas do tej pory wielką niewiadomą. Wiedzieliśmy tylko, że VIA go mocno promuje, co przekłada się na nagrody za ochronę środowiska naturalnego i obecnością w komputerach za grosze firmy Everex. Mamy także na koncie dobre doświadczenia z chipsetami VIA, które mienią się być bardzo stabilnymi i zarazem tanimi.
Okazało się, że ciągnięty przez tę jednostkę komputerek nie olśniewa osiągami, ani obsługą najnowszych technologii. Świetnie spisuje się za to w pracach biurowych i tych związanych z internetem. Po obniżeniu rozdzielczości do 1000x600 pikseli idealnie nadaje się do trzymania ręki na pulsie. Sprawdzimy pocztę, poudzielamy się na forach, a nawet poskładamy jakiś grubszy projekt w rodzaju naszej recenzji.
Prawdziwym cackiem jest jednak VIA CX700, czyli mostek północny i południowy w jednym scalaku. Chwali mu się to mianowicie, że zmniejszonemu poborowi energii towarzyszy wysoka wydajność. Widać to na przykładzie kopiowania danych na i z nośnika pod USB. Złącze wykręca wyższy transfer od tego spotykanego zwykle w laptopach. Jest o wiele bliższe teoretycznym możliwościom standardu USB 2.0.
Trudno nam było pogodzić się z faktem, że w Pico nie zastosowano dysku SSD a tradycyjny twardziel Toshiby 1,8" 80 GB o słabych parametrach (4200 obr/min przekłada się na wolny transfer), który na dodatek mocno się grzał.
Zaletą Pico 740 jest duża doza pamięci operacyjnej - mamy jej bowiem 1 GB. Urządzonko nie obsługuje jednak kości o większej pojemności.
3DMark 2001SE Standard | 1018 pkt. | |
3DMark 03 Standard | 61 pkt. | |
Pomoc |
PCMark 04 Standard | 902 pkt. | |
Pomoc |
Quake 3 Arena - Timedemo | |||
Rozdzielczość | Ustawienia | Wynik | |
1024x768 | highest, 0xAA, 0xAF | 19 fps |
Wpływ na otoczenie
Hałas
Z początku jest bardzo miło. Nie słychać wentylatora, nie słychać dysku, nie słychać nic. Błoga cisza jest możliwa do uzyskania w trybie niskiej wydajności. Po wybraniu maksymalnej słychać z reguły pracę wentylatora, choć nie działa on w trybie ciągłym (przerwy są jednakowoż krótkie). Powodowany przezeń "hałas" ma wówczas natężenie 33,7 dB (jeśli nakłada się nań odgłos pracy głowic dysku, robi się 34,8 dB). Dźwięk ten będzie słyszalny wieczorem, a w ciągu dnia powinien rozmywać się w tle.
Jeżeli chodzi o dysk, to trzeba powiedzieć, że ujawnia się on jedynie wspomnianym wyżej chrobotem, a szum talerzy nie istnieje. Z kolei odgłos parkowania głowicy przywodzi na myśl osę napoczynającą żuwaczkami od środka pudełko po zapałkach.
Przy większym wysiłku komputera wentylatorowi przychodzi mocniej się rozpędzić i w konsekwencji wytwarza on świst o natężeniu dochodzącym maksymalnie do 42,6 dB. Mowa o świście, gdyż chodzi o dźwięk dość wysokiej częstotliwości, który niewątpliwie drażni użytkownika.
Kiedy wprowadzimy Pico w stan hibernacji, komputerek z cicha sobie syczy (delikatne piszczenie dobiega z lewej flanki).
Hałas
luz |
| 31.7 / 31.7 / 34.8 dB |
HDD |
| 32.8 dB |
obciążenie |
| 40.8 / 42.6 dB |
| ||
30 dB cichy 40 dB(A) słyszalny 50 dB(A) irytujący |
||
min: , med: , max: (odległość 15 cm) |
Ciepło
Nagrzewanie się obudowy będzie poważnym problemem. Spód robi się bowiem na tyle gorący (do 50 stopni), by skłaniać użytkownika do kombinowania z wynalezieniem optymalnego uchwytu. Praca na kolanach jest do zniesienia tylko na krótką metę (godzinę, półtorej idzie jakoś wytrzymać).
Spód nagrzewa się nieco mocniej niż w przypadku Asusa Eee PC, ale za to pulpit pozostaje zdecydowanie chłodniejszy. Temperatura sięga tu 39 stopni. Użytkownik nie składa jednak dłoni na komputerku, a trzyma je przed nim, stąd nie ma to większego znaczenia praktycznego.
Pocieszający jest również fakt, że zasilacz w ogóle się nie nagrzewa.
(+) The maximum temperature on the upper side is 39 °C / 102 F, compared to the average of 35.9 °C / 97 F, ranging from 21.4 to 59 °C for the class Subnotebook.
(-) The bottom heats up to a maximum of 50 °C / 122 F, compared to the average of 39.4 °C / 103 F
(±) The palmrests and touchpad can get very hot to the touch with a maximum of 39 °C / 102.2 F.
(-) The average temperature of the palmrest area of similar devices was 28.3 °C / 82.9 F (-10.7 °C / -19.3 F).
Głośniki
Byliśmy przede wszystkim zaskoczeni, że takie maleństwo posiada głośniki stereo (podobnie jak Eee PC Asusa). Wytwarzanym przez nie dźwiękiem nie można się wprawdzie lubować, jednak lepsze to niż słabo artykułowane beczenie pojedynczej piszczałki.
Należy się pochwała za elegancką obsługę Skype, a do tego w końcu ten sprzęt został stworzony. Rozmowa testowa, w ramach której odzywa się kobiecy głos, brzmi naprawdę nieźle.
Praca na akumulatorze
Choć Pico 740 nie jest urządzeniem prądożernym, nie można liczyć na jego długą pracę na akumulatorze. Bateria ma bowiem skromną pojemność 32 Wh (2200 mAh). Taki zapas energii wystarcza na dwie godziny z drobnym okładem (przy przeczesywaniu sieci z użyciem WiFi). Dociągnięcie do trzech godzin to już spory wyczyn. W tym aspekcie maluch Aristo wypada więc podobnie jak Asus Eee PC czy HTC Shift.
wyłączony / stan wstrzymania | 0 / 0 W |
luz | 10.5 / 13 / 15 W |
obciążenie |
20 / 23 W |
Legenda:
min: ,
med: ,
max: |
W praktyce
Uważamy, że nadchodzący rok 2008 będzie rokiem przełomowym dla urządzeń typu Aristo Pico 740, Asus Eee PC i HTC Shift, które można przypisać do kategorii UMPC. Widać to także po wysypie zminiaturyzowanych stacjonarek.
Zacznijmy od tego, że wyświetlacz jest dotykowy. Piórko chodzi tak sobie, bez rewelacji i bez poważniejszych problemów. Wyjątkiem są krawędzie ekranu, gdzie działa w zasadzie jedynie długie przytrzymanie rysika. Krótkie puk-puk zaskakuje rzadko i będzie to uciążliwe szczególnie przy zamykaniu okienek za pośrednictwem krzyżyka ("x") w prawym górnym rogu.
Poważnym mankamentem jest słaba karta sieci bezprzewodowej. Dłuższą chwilę zajęło nam uświadomienie sobie faktu, że nie obsługuje ona WPA2 standardowo ustawionego na naszym routerze. Aby uzyskać dostęp do sieci z poziomu Pico 740, musieliśmy go przekonfigurować na WPA. To można jeszcze przeboleć, bo - nie przesadzajmy - sąsiedzi mają ciekawsze rzeczy do roboty od włamywania się do naszej sieci i tak dodatkowo zabezpieczonej przez operatora. Trudno jednak przełknąć zrywanie połączeń, które - co tu dużo mówić - irytuje.
Zwykle wygląda to tak, że mamy dużą frajdę z korzystania z Pico przez pierwsze kilkanaście minut. W miarę upływu czasu robi się ciepło, coraz cieplej a na dobitkę pojawia się dość irytujący hałas. Mała czcionka też potrafi zacząć doskwierać i zaczynamy się rozglądać za komputerem z większym wyświetlaczem. Wtedy ratunkiem powinno być podpięcie do zewnętrznego monitora przez gniazdo DVI.
Dla osób postronnych szata zewnętrzna będzie godna szacunku, a przynajmniej do przyjęcia - nie ma więc mowy o sianiu obciachu. Słyszymy zwykle, że takie właśnie małe komputerki się podobają albo wręcz, że to jest to, czego ktoś szukał. Faktycznie - gabaryty i potencjał są niczego sobie. Do tego lekka konstrukcja, która mogłaby być nieco lepiej wyważona. Rozczarowania pojawia się po rozłożeniu komputerka i zorientowaniu się, że ekran nie zajmuje całej dostępnej szerokości.
Telefon VoIP może się okazać zbędnym gadżetem, jednak Comes (producent laptopów Aristo) będzie zapewne proponował wymienne moduły, których nie mieliśmy okazji przetestować. Niewykluczone, że przydają one temu sprzęcikowi nowego oblicza.
Podsumowanie
Mimo że na całym świecie nastaje właśnie moda na miniaturyzację, nie wróżymy Aristo Pico świetlanej przyszłości na naszym rynku. Nie wynika to jednak z tego, że jest to komputerek kiepski, a raczej z lokalnej specyfiki. Nie jesteśmy bowiem in gremio społeczeństwem na tyle zamożnym, by stać nas było na trzeci (po stacjonarnym i dorosłym laptopie) komputer.
Pico, tj. NanoBook firmy VIA, jest konstrukcją sprawdzoną i przemyślaną. Kiedy dostaniemy go w swoje ręce, pryska wrażenie zabawkowości i okazuje się, że to z pomyślunkiem zaprojektowany sprzęt, z solidnymi zawiasami, nie trzaskającą klapą i rysikiem świetnie wpasowanym w obudowę. Można tylko żałować, że producent nie zdecydował się na większy ekranik.
Okienko, w które trzeba ślepić, miniaturowa klawiatura, ospały procesor oraz poważne nagrzewanie się spodu decydują o tym, że zdzierżymy w towarzystwie Pico co najwyżej godzinę, może półtorej. Taka sesja wystarczy jednak do załatwienia palących spraw czy rutynowej kontroli naszych interesów. Tym samym bezprzedmiotowymi stają się żale na relatywnie krótko (bo dwie godziny z okładem) trzymający akumulator.
Jak zaś wypada Pico na tle konkurencji? Naszym zdaniem zupełnie dobrze. Nad Asusem Eee PC ma tę przewagę, że posiada Bluetooth i ekran dotykowy. Liczy sobie o jeden port USB mniej, ale za to może się pochwalić złączem DVI. Pico 740 ma też szybszy procesor, dwa razy więcej pamięci operacyjnej oraz wielokrotnie pojemniejszą pamięć masową.